Moja podstawówka mieściła się w małej wiosce. Pamiętam, jak wystawałam pod szkolną biblioteką, aby dorwać jedyny egzemplarz Robinsona Cruzoe. Albo jak oszczędzałam kieszonkowe, aby na początku kolejnego miesiąca kupić kolejny tom cyklu "Ania z Zielonego Wzgórza", bo wiejska biblioteka nie była wyposażona w takie "nowości".
A teraz wchodzę na stronę wolnelektury.pl i ściągam - zupełnie za darmo i całkowicie legalnie. Wczoraj moja biblioteczka w smartfonie wzbogaciła się w Grabińskiego, Conan Doyle'a, Dantego (z racji lektury "Inferno")...
Dostęp do lektury mam w każdym miejscu i w każdym czasie. Do tego ogromny zakres darmowych książek. Jest moje ukochane "Quo vadis", które mam na prawdziwej półce w dwóch niezwykłych wydaniach. Są lektury, do których dostęp w mojej szkole był bardzo ograniczony.
Pokochałam ebooki, mimo że czytam je na maleńkim ekranie mojego telefonu. Bo jeśli ebooki to nie CZYTELNICZA REWOLUCJA, to ja nie wiem, co z tym światem jest nie tak...
Co prawda to jeszcze nie okres rozliczeń, ale polecam przekazanie 1% podatku na projekt Wolne Lektury. Jest w nim ogromna siła - dzieciaki z małych miejscowości mają dzięki nim bezproblemowy dostęp do największych dzieł literatury. Wystarczy komputer z dostępem do Internetu (sale biblioteczne itd.).